Krótka opowieść o dwóch koźlarkach w Heckholzhausen
W naszym lesie, niedaleko, tuż przy drodze wyrósł sobie piękny koźlarek. Parę dni później obojawił się obok drugi. Ale z przodu jest rów, z tyłu nieprzebyte chaszcze - można tylko popatrzeć. Przechodziliśmy tamtędy z psem na codzienny spacer, oglądaliśmy. Tymczasem koźlarki powoli rosły, nabierały uroku, a ja nabierałem na nie coraz większej ochoty, choć nie wracałem przecież z lasu z pustą torbą. Ale rów jest głęboki, tak do piersi, brzegi strome, a ja walczę ostatnio z bólami kręgosłupa i słabo władam lewą nogą. Aż dzisiaj, niewiele myśląc, wlazłem do tego rowu, ciachnąłem je, poparzyłem się, podrapałem i wylazłem, znacznie łatwiej niż myślałem.
Fizycznie nie jestem dzisiaj silniejszy niż wczoraj i przedwczoraj, różnica leży tylko w głowie. Drugi morał jest taki, że warto czekać na odpowiedni moment, a trzeci - jak już nadejdzie, nie myśleć, tylko działać. Razem 1.5 przemyślenia na grzybaka - całkiem niezły wynik.
I tylko żałuję, że nie zrobiłem im zdjęcia przed tą operacją, to już się nie wróci.

Kommentar hinzufügen

Nächster Beitrag Vorheriger Beitrag